wtorek, 2 września 2008

Wygoda przede wszystkim

Dobry laptop nie jest zły. Powiedzmy, że od zawsze byłem konserwatystą i nawet jeśli nie negowałem potrzebę posiadania laptopa, to nie przywiązywałem do tego większej wagi. Są bo są i tyle. Ale w pracy mam już drugi dzień panoramicznego potwora, który:
- nie buczy;
- nie atakuje mnie pod biurkiem;
- jest cichy;
- kiedy chcę, ogrzewa mi kolana;
- nie hałasuje;
- klawiatura to poezja dla palców;
- czy ja już pisałem, że nie buczy?
- nie huczy;
- mniej klnę, zwłaszcza, gdy znowu fazę wybije i gasną światełka;
- mogę go w torbie nosić i zabierać na raz;
- jest CICHY!

Nawet ta szklana powłoka na monitorze nie jest wcale zła. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie ta cholerna Vista. Dziadostwo jakich mało, zamiast dopracować to, co było (xp na potrzeby biurowe i drobne informatyczne jest git), nawtykali tu pełno jakichś wodotrysków. To tak, jakby do średniej klasy autka rodzinnego nawtykać spojlerów, czarnej folii na szyby i lusterka i podziurawić tłumik. PO CO?! Czy naprawdę nikt nie wyciągnął wniosków ze zmian w Office, które sprawiły, że biurowi musieli na nowo szkolić się z obsługi edytora i tabelek.
Wiśta to jak dekoracje w składzie drewna przy tartaku. Masakra. Kupiłem sobie gazetkę za 9zł ibiorę się za tworzenie stron internetowych.
Już widzę miny moich domowników, jak zacznę klepać w htmlu ramki;)))
Jeszcze papieros i wracam do pracy.